wtorek, 18 lutego 2014

Nie jestem bohaterem - Harry Brown.


Młodość jakiej być może nie znamy i dzielnica, w której nie chcielibyśmy dorastać. Młodzi nie wybierają dzielnic, nie decydują o numerze blokowiska, kwocie na koncie mamy i taty. Tak jest urządzony ten świat, a przecież nikt jeszcze innego nie "wymyślił". Czym jest społeczna sprawiedliwość? Czy młody człowiek, ma prawo kraść, jeśli jego ojciec odsiaduje kolejny wyrok, a matka pije... Czy starszy człowiek ma prawo pomścić śmierć przyjaciela, skoro policja działa opieszale...

Chaos. To zobaczysz w filmie Daniela Barbera. Dwóch starszych panów, epoka, która niknie za horyzontem. Harry (Michael Caine) trzyma fason, to ostatni bastion świata, który prawdopodobnie był kiedyś uporządkowany. David Bradley, w roli Leonarda (przyjaciela Harry'ego) robi rzecz niezwykłą. Dopełnia, jakby na marginesie, puste pola rzeczywistości, nie danej nam bezpośrednio. Postacią dziwaka podkopuje autorytet rzeczonego porządku, który dawno temu, "w złotym wieku" itd...

Młodzi gniewni budzą wiele uczuć. Zdecydowanie, wręcz jednoznacznie negatywnych. Trudno znaleźć wśród nich jakąś wyróżniającą się postać. Agresja, nienawiść, pogarda. To duże ułatwienie dla widza. Harry Brown musi wyglądać na ich tle jak cholerny anioł. Nawet kiedy znęca się w jednej ze scen, nie budzi protestu, ba to wciąż ten sam dżentelmen, tylko okoliczności się zmieniły.

Na koniec kilka słów na temat Sean'a Harrisa. Mam na myśli, Micheletta czyli "cyngla" z Rodziny Borgiów. Gdy zobaczycie go w roli Stretch'a zrozumiecie, jak ciężko musiał nad sobą pracować nim otwarto bramy Państwa Papieskiego ;)  Brawo za rolę i konsekwentne wybory.

Brak komentarzy: